Okiem Kojota: Hokej nie jest okej, czyli lodowiska na celowniku ekologów
„Jest tak zimno, ponieważ jest za ciepło” grzmią ostatnie memy związane z ociepleniem klimatu, które przynajmniej w Polsce ma chwilowo wolne. Inni grzmią, że to pogoda, a nie klimat i tak naprawdę przyjdzie nam dopiero zapłacić prawdziwą cenę za freon, lodówki, spaliny i węgiel. Jedno jest pewne - jesteśmy zgubieni, tylko trwa ustalanie wersji zdarzeń. Póki co jednak walka ze zmianą klimatyczną powoli dociera na lodowiska, które jak się okazuje przyczyniają się do obracania naszej planety w gorejące pustkowie albo siedlisko morderczych chorób. To akurat zależy od artykułu i portalu. W każdym razie lodowiska są złe, a my jesteśmy źli że na nich gramy i oglądamy mecze.
O co chodzi?
W ciągu tylko ostatniego miesiąca dostałem burę za zanieczyszczanie planety od Pani Polityczki, która by mnie ochrzanić, przyjechała do studia kilkulitrowym dieslem. Otrzymałem reprymendę za poruszanie się autem spalinowym od typa w ropopochodnej kamizelce przyklejonego do ulicy klejem czy dowiedziałem się, że wspieram wiadomo jakiego światowego lidera, bo nie zgasiłem światła w ubikacji/łazience. To nie przeszkadzało zupełnie w tym, by dowiedzieć się także o definicji „normalnej rodziny”. Dostać ochrzan, że nie zawierzyło się swojego życia temu czy innemu bytowi nadnaturalnemu, a także zostać wyśmianym, że się nie wyśmiewa od razu tych z lewej ani tych z prawej.
I kiedy wydawało mi się, że jeśli jakikolwiek bóg istnieje, to właśnie nastąpił limit jego poczucia humoru, on stwierdził (albo stwierdziła?), że jeszcze śmieszniej będzie, jak postawimy w stan zagrożenia mój ukochany sport, czyli hokej na lodzie. Nie może tak być, żeby się świat od nas, drodzy fani hokeja, odpieprzył.
Pozostaje się zgodzić z teorią, że wszyscy żyjemy w tym samym zakładzie psychiatrycznym tylko na różnych skrzydłach. Jeśli tak jest, to nas czeka chyba jakaś izolatka zakończona relaksacyjną lobotomią.
Dlaczego hokej jest nieekologiczny?
Będąc sprawiedliwym, chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że lodowiska sztuczne to nie są fabryki kwiatków i jednorożców. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ktoś stwierdził, że spoko pomysłem jest odpalenie spalinowej maszyny do czyszczenia lodu w obiekcie zamkniętym, a zdziwieniom z okazji rzygających za bandami dzieci na łyżwach nie było końca.
Według największej organizacji zdrowia na świecie, ponad 40% lodowisk na naszym globie przekracza dopuszczalne normy ekspozycji na dwutlenek azotu w pomieszczeniu zamkniętym. Może się to kończyć kaszlem, bólami w klatce i problemami z płucami. Nie zauważyłem, by hokeiści byli tu jakoś bardziej chorowici niż na przykład piłkarze, ale ze mnie żaden ekspert, więc się nie wypowiadam.
Co więcej, lodowiska ligi NHL generują ślad węglowy równy rocznemu wskaźnikowi wykazywanemu przez 110 tysięcy samochodów. Dodatkowo, podczas chłodzenia lodowiska wytwarzane są gazy przyczyniające się do niszczenia warstwy ozonowej.
Tym samym tchem, już bez odniesienia do hokeja, ale w tych samych paragrafach możemy przeczytać, że gazy wytwarzane przez systemy chłodzące niszczą planetę, życie, płuca, warstwę ozonową, faunę, florę tak, że aż trudno uwierzyć. Amoniak, jeśli wdychany w dużych ilościach, powoduje problemy z oddychaniem i może prowadzić do uduszenia. Dwutlenek węgla to samo i niszczy warstwę ozonową, propan i izobutan są silnie palne, więc jak się palą, to doprowadzają do formowania się smogu.
Zupełnie nie kłócę się z fizycznymi właściwościami tych substancji, jednak już widzę lodowisko oczami czytelników takich artykułów, którzy jeszcze nigdy na takim obiekcie nie byli. Musi im się wydawać że na środku lodowiska rozstawione są dymiące koksowniki, bramkarz drużyny gości pije wodę z bidonu, by przepłukać krtań po kolejnym krwiopluciu, dźwięk gwizdka w zasadzie nie rozchodzi się z powodu gęstości syfiastego od smogu powietrza. Kibice na zmianę kaszlą, dostają zawału i padają trupem na trybunach gdy tylko ktoś zaciągnie się powietrzem za bardzo. Na koniec na taflę wyjeżdża rolba z czterema kominami i dziurawą instalacją, a śmiejący się bezzębny rolbista z trzema rękami macha wszystkimi standardowymi i nadmiarowymi kończynami do upodlonych krztuszeniem się hokeistów, by ci zeszli mu z drogi.
Producenci lodu robią co mogą
Produkcja lodu na lodowisku opiera się na wodzie, amoniaku, solance i tym podobnych (między innymi). Na chemii znam się wybitnie słabo, ale związki te wykorzystywane są do przyspieszania mrożenia i utrzymywania chłodu. Tu ponownie czytam, że jeśli te substancje wydostaną się podczas wycieku, mogą doprowadzić do poważnego narażenia środowiska naturalnego. Oczywiście napisał to do nas gość, który na co dzień porusza się pojazdem mechanicznym pełnym substancji, które w razie wycieku, mogą spowodować poważne narażenie środowiska naturalnego.
Na rynku pojawili się zatem producenci lodu syntetycznego. Co prawda, jest on produkowany między innymi z polietylenu, czyli plastiku wykorzystywanego do produkcji... prawie wszystkiego co nas otacza, ale syntetyczny lód to już najwyraźniej totalna przesada. Producenci zachwalają, że produkt nie wymaga wykorzystania wody, której podobno na świecie jest coraz mniej, mimo że podobno poziomy oceanów się podnoszą (błagam, niech ktoś mi to wyjaśni), jednak na nic te starania.
W skrócie, według specjalistów do spraw środowiska, dzisiejsze obiekty są głośne, generują koszty i szkody dla środowiska. Syntetyczny lód nie jest głośny, generuje mniejsze koszty, ale ma plastik więc powoduje szkody dla środowiska. Wydaje się, że nie mamy drogi ucieczki.
Naprawdę się z tego nabijasz?
Tylko połowicznie. Całkowicie rozumiem obawy ludzi, którzy boją się o swoje zdrowie, bo sąsiad Janusz pierdzi 30-letnim pasiakiem generującym dym o kolorze dającym wrażenie, że w piekle właśnie wybrali papieża. Co więcej - mam szczerą nadzieję, że nikt z czytelników nie musi odwiedzać ani przebywać aktualnie na onkologii, bo jest to doskonałe studium tego, co robimy sobie oddychając tym czym oddychamy i jedząc to, co jemy. Aktywiści są często przedmiotem drwin, bo na pierwszy plan wybijają się jednostki ledwo zdolne do wyprowadzenia się z domu przed 30. rokiem życia, ale jest cała masa ludzi działających lokalnie i to w dobrej wierze, z daleka od kamer (i nie mówię tu o tumanach drących ryja na rynku w Katowicach o ratowaniu morświnów, a o ludziach sprzątających w czynie społecznym parki czy promujących jazdę rowerem zamiast samochodu bez potrzeby wciskania tego komukolwiek do gardła ustawą i karą chłosty).
Zastanawiam się jednak, czy kibice hokejowi naprawdę padają jak muchy na płuca z powodu bywania na lodowiskach? Hokeiści wdychają wszystko, co znajduje się na obiekcie, a nie zauważyłem by taki Patryk Wronka dostawał zadyszki a Alan Łyszczarczyk nie wygląda jeszcze na emeryta w wieku poborowym. Co więcej, oddychanie powoduje dwutlenek węgla, śmianie się może doprowadzić do uduszenia a jedzenie może powodować gazy, co naturalnie przyczynia się do zepsucia powietrza dosłownie i w przenośni. Czy hokej naprawdę jest dyscypliną, która powoduje aż takie spustoszenie?
Co będzie dalej?
To tylko kwestia czasu, gdy podczas meczu NHL jakaś para kretynów wybiegnie na lód, spróbuje się przykleić i zacznie się drzeć że za chwilę wszyscy zginiemy. Nie łudzę się nawet przez moment, że nasza dyscyplina nie doświadczy strajków klimatycznych i nie okaże się, że przyczynia się do absolutnie wszystkie co najgorsze na kuli ziemskiej.
Komentarze
Lista komentarzy
narut
i bądź człowieku mądry i nie pisz tutaj o polityce, czy w ogóle nie interesuj się polityką..ale ona interesuje się nami.. i włazi w każdy zakamarek naszego życia, także sportem usiłuje dyrygować..tj. w tym konkretnym wypadku próbuje go pogrzebać i przenieść nasze życie dotychczasowe do witrualiatu, świata wirtualnego.. problem z tym, że eko-agenda jedzie po całości ze wszystkim, także z hokejem który jest zagrożony nie tylko poprzez te bzdety klimatyczne dot. lodowisk ale przede wszystkim poprzez niszczenie gospodarki, firmy-sponsorzy zaraz będą przez eko-agendę ledwo koniec z końcem wiązać..i to nie tylko u nas kopalnie, ale dosłownie cały przemysł.i inne dziedziny gospodarki..
narut
natomiast co do onko-problemów, ostatnio potężnych, także związanych z tzw. turbo-nowotorami, to oczywistym jest, że nie stoi stoją za nimi bociany czy osławiona genetyka, dawno by już nas na tym świecie nie było, ale takie przyczyny które Kojocie wymieniłeś (żywność - kto np. zdaje sobie sprawę, że dziś sól jest jodowana takim jodanem potasu, nie jodkiem ale jodanem - siejącym spustoszenie w jelitach, to samo dotyczy np. żywności solonej tą solą).. tematem warto jest się zainteresować.. a powietrze cóż - najwyraźniej znaleziono sobie kozła ofiarnego tych problemów podczas gdy realna przyczyna zdaje sie leżeć gdzieś indziej..
Michał83
Dodam, że jak żyłem w latach 90 to ozonu miało starczyć góra na 10-15 lat a plastikowe torby w sklepach miały rozwiązać problem wycinki lasów i być ekologiczne. Mam dosyć tych głupstw wyprawianych i wmawianych nam przez eko-terrorystów które ośmieszają prawdziwe problemy związane z troską o środowisko.
Desafinado
cytując marszałka z ostatnich dni - "Marne to było"
pilat1933
Lewactwo won z tej planety !!!