Wypadek przy pracy czy prawdziwy obraz polskiego hokeja? [FELIETON]
,,Wstydem byłoby nie powtórzyć osiągnięcia sprzed czterech lat i nie awansować do ostatniej fazy eliminacji olimpijskich” – powiedział w rozmowie z naszym portalem przed turniejem prekwalifikacyjnym Stanisław Snopek, dziennikarz i sekretarz programowy TVP Sport. I trudno było nie zgodzić się z tymi słowami. Reprezentacja Polski będąc zdecydowanym faworytem, przegrała niespodziewanie w Sosnowcu dwa spotkania, odpadając z dalszej walki o igrzyska. Wielu kibiców zadaje sobie pytanie czy był to wypadek przy pracy, czy też może prawdziwy obraz polskiego hokeja. Może przed rokiem w Nottingham mocno już zaawansowana wiekowo reprezentacja osiągnęła maksimum swoich możliwości i był to jej ostatni udany zryw?
W lutym 2020 roku kadra prowadzona wówczas przez Tomka Valtonena wygrała w Astanie turniej trzeciej rundy prekwalifikacji olimpijskich, pokonując w decydującym spotkaniu faworyzowany Kazachstan 3:2. Od tego czasu rozpoczął się stopniowy awans reprezentacji w hierarchii światowego hokeja. Duża w tym zasługa prowadzącego biało-czerwonych od czerwca 2020 roku Róberta Kalábera, który zdołał umiejętnie poukładać drużynę. Po spowodowanej pandemią dwuletniej przerwie w rozgrywaniu Mistrzostw Świata niższych dywizji, na dwóch kolejnych turniejach odpowiednio w Tychach oraz w Nottingham, drużyna słowackiego szkoleniowca zanotowała „skok” z trzeciego poziomu do hokejowej Elity. W tym roku Polska po 22 latach ponownie zagra wśród najlepszych drużyn świata. Dla pełnego obrazu sytuacji należy jednak przypomnieć o wykluczeniu z rozgrywek IIHF Rosji i Białorusi, co na pewno pomogło naszej reprezentacji w powrocie na hokejowe salony. Co nie zmienia jednak faktu, że hokeiści pod wodzą Róberta Kalábera wykonali świetną robotę i o polskim hokeju po wielu latach znowu zaczęto dobrze mówić i pisać.
Dobry PR polskiej reprezentacji miał utrzymać się również po sosnowieckich prekwalifikacjach olimpijskich. Niestety wydarzyło się coś, co ciężko racjonalnie wytłumaczyć. Konia z rzędem temu kto przewidział, że Polska zakończy zmagania na trzecim miejscu. Już pierwszy co prawda zwycięski pojedynek z Estonią mógł zaniepokoić. Dobra w wykonaniu Polaków była tylko pierwsza tercja spotkania z Ukrainą oraz trzecia z Koreą. To zdecydowanie za mało, aby myśleć o awansie do kolejnej rundy kwalifikacji. Nie udało się wykorzystać ani jednego z pięciu okresów gry w przewadze, podczas gdy w Nottingham mieliśmy kapitalną, niemal 65-procentową skuteczność. Biało-czerwoni w ciągu 189 minut zdobyli tylko 8 bramek, natomiast w trakcie brytyjskiego czempionatu w samym tylko meczu z Koreą strzelili 7.
Wiele osób upatruje przyczyn porażki w powołaniach selekcjonera polskiej reprezentacji czy nieobecnościach kilku czołowych graczy, jednak czy rzeczywiście miało to realne znaczenie? Faktem jest, że Róbert Kaláber ma do swojej dyspozycji wąskie grono zawodników, z którego może korzystać, jednak w jeszcze gorszej sytuacji w tym względzie są selekcjonerzy Ukrainy i Korei. Polska ma także najsilniejszą ligę z reprezentacji, które zaprezentowały się w Sosnowcu.
Liga ukraińska składająca się z zaledwie sześciu zespołów, oparta jest na rodzimych zawodnikach. W trwającym sezonie w rozgrywkach występuje tylko czterech obcokrajowców. Do Polski Ukraińcy przywieźli dziewięciu hokeistów ze swojej ligi oraz trzynastu grających w klubach zagranicznych, w tym czterech z TAURON Hokej Ligi. Tak naprawdę niewielu z nich występuje w mocniejszych od polskiej ligach. Dwóch hokeistów rywalizuje na co dzień w słowackiej ekstralidze i jeden na drugim poziomie rozgrywkowym w Finlandii. Pozostali zawodnicy grają w ligach na zbliżonym bądź słabszym poziomie od naszej. Co prawda ukraiński hokej mimo toczącej się wojny powoli zaczyna się stabilizować i wychodzić z kryzysu, w którym przez lata się znajdował, jednak nadal jest to poziom nie pozwalający tej drużynie od 2018 roku wydostać się z Dywizji IB.
Jeszcze mniejszy wybór mają Koreańczycy, którzy posiadają tylko jeden zawodowy klub – HL Anyang, rywalizujący od lat w Lidze Azjatyckiej. Na Stadionie Zimowym mogliśmy oglądać dwunastu zawodników tej drużyny. Siedmiu kolejnych zostało powołanych z zespołów uniwersyteckich, a dwóch z amerykańskich lig juniorskich. Kadrę uzupełnił, pozostający bez przynależności klubowej, Chong Hyun Lee. Liga Azjatycka skupia tylko pięć zespołów – cztery z Japonii i właśnie koreański rodzynek HL Anyang, który jest obecnie liderem tabeli. W bieżącym sezonie na azjatyckich taflach obok Japończyków i Koreańczyków występuje tylko pięciu graczy z Ameryki Północnej oraz jeden z Europy. Warto zwrócić uwagę, że z powodu pandemii Liga Azjatycka w przeciwieństwie do naszej ekstraligi nie grała przez dwa sezony: 2020/21 i 2021/22. Powrót do sportowej rywalizacji nastąpił dopiero od rozgrywek 2022/23.
Obecna reprezentacja Korei mocno różni się od drużyny, która w 2018 roku wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczang oraz na Mistrzostwach Świata Elity. W Sosnowcu zagrało odpowiednio pięciu oraz ośmiu uczestników tych imprez. Wielu kluczowych zawodników z tamtego okresu zakończyło już karierę, bądź jak w przypadku naturalizowanego bramkarza Matta Daltona, nie przyjechało do Polski. Obecne 21. miejsce w ranking IIHF (tuż przed Polską) nie do końca oddaje obecny poziom koreańskiego hokeja. Śmiało można powiedzieć, że przynajmniej dwie, trzy drużyny prezentują wyższą klasę.
W tym gronie na pewno znajdują się Polacy, wśród których na turnieju w Sosnowcu znalazło się aż 18 hokeistów, mających okazję wystąpić również przed rokiem w tak udanych dla nas Mistrzostwach Świata. Zaskakująco słabej postawy kadrowiczów na turnieju prekwalifikacyjnym nie można tłumaczyć nieobecnością kilku zawodników, przemęczeniem, czy też tym, że ktoś jest obecnie w nie najlepszej dyspozycji. Od tego jest sztab trenerski, aby w takich sytuacjach odpowiednio reagować. Przykładem jest tu 19-letni Koreańczyk Jung Wook Hong, strzelec dwóch bramek w meczu z Polską. Pokazał on, że może należy również stawiać na młodych, utalentowanych zawodników.
W 2019 roku w Tallinnie, podczas Mistrzostw Świata Dywizji IB niespodziewana przegrana z Rumunią zamknęła polskim hokeistom awans na drugi szczebel międzynarodowych rozgrywek. Po pięciu latach sytuacja powtórzyła się z tą tylko różnicą, że tym razem chodzi o kwalifikacje olimpijskie i wstydliwych porażek nasza kadra zaliczyła dwie. Poziom polskiego hokeja jest na pewno wyższy od tego, który pokazała reprezentacja podczas ostatniego turnieju. Należy mieć nadzieję, że Róbert Kaláber i jego podopieczni wyciągną wnioski i w maju w Ostrawie zaprezentują się z lepszej strony, choć poprzeczka będzie zawieszona o wiele wyżej.
Inną sprawą są kwestie organizacyjne sosnowieckiego turnieju. Podczas tak ważnych zawodów na meczach Polaków udało się zapełnić trybuny nowego Stadionu Zimowego średnio tylko w około 50 procentach. Ale to już temat na inną historię...
Komentarze
Lista komentarzy
Karol1964
I znowu trener bez winy to kto w końcu wybierał tych zawodników i na jakiej podstawie bo napewno nie na podstawie dyspozycji w ostatnich 4-5 meczach połowa obrońców miała problem z powrotem już w drugiej tercji meczu z Estonia. Trener jak zwykle powołał nazwiska nie interesując się formą zawodników. Nie jest prawdą że nie miał z czego wybierać.
manek 1906
Niestety wg. mojej skromnej opini to powrot do szeregu, w miejsce gdzie aktualnie znajduje się nasz hokej.
FanFanFan
Zacznijmy od bramkarzy mamy Polaków bierzemy obcokrajowców z Polskim paszportem i sytuacja się powtarza w U 18, mamy Polaków a trener Gusow bierze Białorusinów zamiast szlifować młodych zdolnych Polaków np, z Sanoka, Oświęcimia itp to NIE bo oni nie są w SMS Katowice tylko bierze do Narodowej Kadry uczniów z Białorusi. I fakt faktem Kadra się starzeje i trener nie ma wyboru a nie ma bo u nas stawia się na obcokrajowców. Tutaj szacunek dla Radwańskiego który teraz daje szansę dogrania tego sezonu młodym wychowanką. Trenerzy zamiast wystawiać w meczach Ekstraligowych tych młodych dawać im szansę to biorą ich sobie tylko po to by papiery się zgadzały i tak to młody Onak, Sobecki, Chodor czy Prokopiak siedzą cały mecz zamiast się rozwijać a warunki i talent chłopaki mają ipotem wielki lament że kadra przegrywa i nie idzie dalej a nie idzie bo nie ma kim. I teraz jesteśmy w Elicie i co z tego jak za dwa trzy lata nie będzie miał kto grać.
Tomala24
A ile mamy w Polsce hal do hokeja
Na pewno za mało.
Czy te hale spełniaja normy? Kiedys były kluby w tych niektórych miastach
Cieszyn, Kędzierzyn, Zgierz, Pruszków, Szczecin, Gorzów, Koszalin, Rzeszów,Elbląg, Białystok, Giżycko, Kołobrzeg
No ale można sie uczyc gry hokeja nawet w małej hali 20x30
Ilość to nie zawsze jakość. Słowenia ma mniej hal, klubów i hokeistów a jest lepsza.
Inna sprawa to, że niektórzy nie chcą grać dla Polski tylko dla Niemec. A urodzony w Polsce grał w polskiej lidze i gra w lidze i reprezetacji juniorów
Bez silnej ligi nie będzie silnej kadry . Nawet jakby z 20 naszych grało w NHL to na MŚ ich nie zwolną.
A uczyc sie za granica od juniora? Jak wyjechał jako młody gracz 16-17 lat i nie grał (chyba trzeba dwa lata grać w rodzimej lidze) to w repreentacji grac nie może. Trochę chory przepis. Czy liga juniorów czy żaków sie liczy? Za oceanem gra sporo naszych a urodzeni u nas albo maja polskich rodziców. Niestety nie mogą grać.